Miś Maksa
czyli próba przyjaźni w obliczu nocnika
Historia stara jak świat: chłopiec i jego pies oraz ich przyjaźń wystawiona na próbę w starciu z „okrutną” i przyziemną rzeczywistością dnia codziennego
Na 28 małych stronach dwie panie Barbro Lindgren (pani od Bolusia i jego brata) i Eva Erikson (pani która narysowała jak tata pokazywał wszechświat) postanowiły zmieścić cały ogrom emocji, dramatów i wzruszeń do obejrzenia, przeczytania i przeżycia.
Eva Erikson postanowiła do narysowania tej historii zaprząc jednego (małego) chłopca, jednego (mniejszego trochę) psa, jednego (lekko sfatygowanego) misia i okrutny (w swojej niewzruszoności) nocnik.
Z kolei Barbro Lindgren (jak zwykle perfekcyjnie lapidarna) użyła 15 różnych słów: „patrz, pies, Maks, kochany, bam, całuje, dostaje, liże, nocnik, gryzie, bierze, rzuca, nie chce, biegnie, być” i stworzyła epicką historię.
Historię dziecka, które przez lekkomyślność i rezolutność wieku pieluszkowego nierozważnie naraża się na utratę bliskiego i ukochanego atrybutu dzieciństwa. Szczęśliwie wcześniejsze wydarzenia (i zapewne rodzice) spletli los bohatera z młodym nieustraszonym psem.
Sięgając za każdym razem po przygody Maksa, dzięki charakterystycznym i przesyconym ekspresją rysunkom, oraz dźwiękonaśladowczym powtarzalnym zwrotom i opisom, mamy okazję i sposobność wraz z dziećmi wznosić się i opadać w emocjach i nastrojach.
Przeżywać uśmiech i radość na jednej stronie, by smucić się i załamywać ręce na kolejnej. Oczywiście, spokojnie na końcu jak zwykle ściskamy się, przytulamy i uśmiechamy, bo historia kończy się (tak jak powinna kończyć się każda historia) dobrze.
malutki króliczek | mało tekstu | duże grafiki