Poznaj Pettsona i Findusa
czyli naleśniki po szwedzku
Są takie książki, w których chciałoby żyć. Światy zawarte między literami, w których wydarzają się przygody tylko dobre, lub te dobrze się kończące. Są książki w których sielankowość i płynność mijania istnieje radośnie i przyjemnie. To właśnie taka książka.
Sven Nordqvist (pan od Mamy Mu i pana Wrony) znalazł prosty i genialny sposób na własne uniwersum książkowe. Wziął kawałek ziemi i postawił na nim kilka rzeczy najważniejszych: dom, kurnik, drewutnię, wychodek – dodał do tego ogród, warzywnik, kilka kur, kilka Mukli (takie małe czasem podobne, a czasem mniej), jednego dobrego staruszka i jednego gadającego, małego kota.
Kota obdarzył naiwnością i rezolutnością małego dziecka, staruszka obdarzył mądrością i cierpliwością do naiwnych i rezolutnych kotów. Kury obdarzył trzpiotliwością i wyniosłością dam, a Mukli nie obdarzył niczym i dlatego wszystko kradną.
Tak dobrze dobranej i umieszczonej gromadce Sven Nordqvist wymyśla, jak na prawdziwie awanturnicze książki przystało ogrom przygód niewiarygodnych, bajkowych, spektakularnych i … codziennych. W tej konkretnej, o której piszemy, będą … smażyć naleśniki.
Szwedzki autor i ilustrator doskonale wiedząc dla kogo pisze i rysuje – wie również jak ma to zrobić, żeby było ciekawie, wciągająco i angażująco. Mają wiec nasze dzieci do odgadnięcia, pod czas tej opowieści kilka miejsc, kilka przedmiotów i parę historii dziejących się na drugim planie.
Do tego wszystkiego opowieść tą wydawca umieścił na kartonowych, grubych kartkach. Łatwotrzymalnych, słaboniszaczlnych i niezmiernie kolorowych. Dostajecie wiec tutaj sporo ciepłego humoru, przyjazne i miłe postacie, zgrabnie skrojoną „zagadkowo-sielankową” historie i książkę która płynnie wprowadzi Was (i dużych i małych) w spokojny i sielski świat Pettsona i Findusa
na półeczce dla malutkiego i odrobinę większego króliczka | mało tekstu | duże grafiki